Meritum sprawy jest na końcu, na początek wątek wprowadzający dla wytrwałych (nie trzeba czytać)
Cała historia prezentuje się tak:
Miatka caly czas jezdzila, czasem prezentowała jakies problemy z biegiem jałowym. Swojego czasu potrafiła nawet zgasnąć. Te problemy minęły (wraz z różnymi mniejszymi zabiegami), czasem tylko sobie falowała na jałowym. Od poczatku zeszłego sezonu zaczęła mi więcej palić i zaczął znikać olej (a może zawsze znikał, a ja po prostu wczesniej tego nie widziałem...). Kompresja w miare w normie, a na pewno dość wysoka (ok 14bar). Glowilem sie o co moze chodzić z tym olejem, ale zdiagnozowanie bombelkowania w okolicy kanału olejowego z tyłu głowicy rozwiało wątpliwości - uszczelka głowicy.
Że mam narzędzia, to postanowiłem sie za to zabrać (przy okazji bardzo lubię różnego typu dłubaniny).
Glowica została zdjęta, zawory dotarte, stara uszczelka zczyszczona, głowica wydawała sie prosta (przy liniale nie bylo szczelin ponad trzy setki. Wiec złożyłem.
Zalałem olejem, pokręciłem bez świec żeby się olej rozprowadził, poskręcałem co zostalo i pyk, zapalila od strzala, żadnych niepokojących oznak. Jakiś czas sobie chodzil silnik, wyjechałem z garażu i po jakimś czasie lekki bialy dymek, potem przerodzil się w chmurkę. Do garażu i gaszę. Kminie o co chodzi, kminie, aż w końcu, przeciez to chłodziwo (i fakt, ubyło troche). Pomyślałem, ze na bank wydmuchało uszczelkę, ale jak zdjalem kolektor ssący, to na zaworach czwartego cyl. było sporo jakiegoś płynu (przypuszczam wodę, ale niestety nie posmakowałem). Kolejne podejrzenie padło na kolektor ssący i te głupie kanały wodne w nim. Dodatkowo później zauważyłem, ze kilka śrub od kolektora jest porozciaganych. Po ponownym zalozeniu kolektora z nową jego uszczelka, na moment elegancko, ale zaraz znowu chmura. Ostatecznie się wkurzyłem i ponownie wszystko rozebrałem.
Na uszczelce nie bylo jakichś niepokojących śladów, ale nie mam w tej dziedzinie dużego doświadczenia.
Rozciągnięte śruby zastąpiłem nowymi szpilkami (odpowiedniki oem, kupione w Aso KIA- dwa razy taniej). Nowe uszczelniacze zaworowe (stare chyba zabiła woda), głowica splanowana, wszystko wymyte. Nic tylko montować. No i zobaczyłem cos, co mnie dobiło :/
Uwaga, tutaj juz jest Meritum!

Na wszystkich czterech cylindrach, są ślady przytarcia na samej górze. Najbardziej przytarty (czuć to pod palcem), jest cylinder 1 (pierwsza fotka z linku, to najwęższe przytarcie), cylinder 2 i 3 delikatnie (2 bardziej, 3 mniej, oba slabo wyczuwalne), a na 4 nic nie czuć, jest tylko delikatny ślad. Teraz moze trochę śmieszne, ale nie wiem, czy bylo to juz przy pierwszym zdjęciu głowicy. Głównie pracowałem od strony pasażera i nie kojarzę, nie mam tez żadnych fotek od tamtej strony

Najlepiej pewnie było by kupić używany blok, ale pewnie nigdzie nie znajdę. Natomiast z tego co się orientuję taniej nedzie wstawić nowa jednostke, niż babrać sie w szlif itd.
Z jednej strony zastanawia mnie jaka moze być przyczyna (wyrobiony silnik, czy zatarcie od wody.
Ale glowna moje pytanie brzmi, czy jest sens to złożyć i czy to ma szanse jakiś czas pojeździć (np. pól roku) do totalnego zatarcia (lub wczesniej) i wtedy wymienić silnik? (przy okazji zbierając w międzyczasie fundusze na to).
Fotki pod tym linkiem: https://onedrive.live.com/?cid=463427C5 ... I8t8Z4&v=3