Ale zaczęło się to wszystko od...:
(stara treść wątku)
Cześć.
Zastanawiałem się czy kupować nową ND, czy poszukać czegoś "z rodowodem", ale jako że zawsze bałem się używanych samochodów, wszedłem w końcu w posiadanie ND RF. I mam za swoje.
Owszem, samochód jest przeuroczy, jeździ się nim bardzo fajnie, inni wariaci na drodze mi machają, jest zajebiaszczo.
Owszem, przy top down wieje i huczy, radia za bardzo nie da się słuchać, ale to było do przewidzenia.
Ale są rzeczy, które nie były do przewidzenia. Po niecałych 1200km nalotu:
1) Z tego co widzę, nowiuśkie recaro zaczynają się marszczyć, podobnie jak już widziałem na fotach u kogoś z forum. Nieładnie. Zobaczymy czy będzie trzeba reklamować.
2) Przy rozkładaniu dachu czasem nie domyka okna po stronie pasażera. Dzięki czemu dziś na myjni nalaliśmy sobie do środka

3) Lakier po wewnętrznej stronie klapy bagażnika zdążył się już odrapać (i to tak konkretnie). Prawdopodobnie plecak leżący na walizce ją podrapał.

4) Gniazdo 12V, nie dość, że ukryte jest prawie jak złoty pociąg, albo inna bursztynowa komnata, jest jakieś nieforemne i niektóre wtyki, z którymi nie było problemów w innym samochodzie, nie bardzo chcą w nim siedzieć.
5) Rozumiem co kierowało twórcami systemu audio kiedy wymyślili, że w czasie jazdy dotyk na ekranie nie działa, ale jest to strasznie głupie, bo "normalnie" (np. w Passeratti) po prostu ruszaliśmy z domu i w trakcie jazdy żona wbijała mi cel w nawigację, albo gmerała w audio. Tu może to robić tylko magiczną gałką znajdującą się pod moją ręką.
Na razie więcej grzechów nie pamiętam, ale pewnie jeszcze coś wyjdzie w praniu.