
Dlaczego akurat Bałkany? Bo to prawdopodobnie ostatnia ostoja drogowej "wolności" na mapie naszego kontynentu. Miejsce, gdzie lokalesi na widok sznura pędących MX-5'ek nie dzwonią na numer alarmowy, ale ustępują z drogi, machają i pozdrawiają.


A że zima to dobry moment by pomyśleć o nadchodzących wakacjach - zapraszam do lektury i przemyśleń...

Co do ogólnych wytycznych: chciałbym wrócić do koncepcji eskapady bardziej chillowej, jaką było chociażby Bułgaria Drift 2012. Dwa pierwsze dni maksymalnie tranzytowe, by możliwie szybko dotrzeć na Bałkany. Następnie turystyczne winkle - trasy ustawione pod maksymalny fun factor. Bez smażenia doopki na plaży, ale za to z taką ilością zapierających dech w piersiach kadrów, jaką zapełnić można dziesiątki gigabajtów kart SD...





Wstępne deklaracje składamy tu, w wątku. Dodatkowo wysyłamy maila z danymi załogi na bulgariadrift(at)gmail.com (na tę chwilę wystarczą ksywki załogi i generacja MX-5)
Dzień 1. (piątek 5. sierpnia)
Spotykamy się w piątek po pracy pod IKEĄ w Jankach. Formujemy kolumnę i raźnym tempem przemieszczamy się na południe. Początkową krajową 7-ką, następnie węższą i bardziej krętą 9-ką, by w końcu dorwać się do podkarpackich 3-cyfrówek. Dzisiejszą rozgrzewkę kończymy w Rymanowie. Propozycja na wieczór: mały briefing przy butelce dębowego trunku w parku zdrojowym.

https://goo.gl/maps/qcc2AcmACUG2
Dzień 2. (sobota 6. sierpnia)
Wczesnym rankiem pałaszujemy śniadanie i pakujemy Miaty.

Przecinając kolejne pola i łąki docieramy do kraju Borata.


Pokonując kolejne pagórki docieramy do rumuńskiego Sibiu. To świetna baza wypadowa do zdobywania Transfogaraskiej. Tu zatrzymujemy się na zasłużony nocny odpoczynek.
https://goo.gl/maps/zWpzzgHYJtS2
Dzień 3. (niedziela 7. sierpnia)
Winkli epickich rozdział pierwszy. Oddalamy się od głównej krajowej E81-ki i zmierzamy prosto ku wielbionej pod niebiosa DN7C. W ostatnich latach Rumuński rząd wpompował w nawierzchnię Transfogaraskiej grube miliony lei, co jeszcze bardziej podniosło poziom frajdy płynącej z pokonywania "Szaleństwa Ceausescu".

Dotankowujemy Miaty i pikujemy dalej ku południowemu-wschodowi. Mijając prawdziwie rumuńskie landszafty i chłonąc klimat rumuńskich wiosek docieramy do Ruse. Tu wjeżdżamy na teren Bułgarii, przejściem granicznym... innym niż wszystkie.

Na nocleg udajemy się do bułgarskiego miasta Tyrgowiszte, malowniczo wkomponowanego w górską kotlinę.
https://goo.gl/maps/yow1AknhcsP2
(trasa nie zawiera pierwszego odcinka Transfogaraskiej - mapy google rozpoznają go w chwili obecnej jako nieprzejezdny - zapewne z uwagi na porę roku)
Dzień 4. (poniedziałek 8. sierpnia)
Pora na małe wytchnienie. Dystans niedługi i w końcu popołudnie z MX-5'kami zaparkowanymi pod hotelem.
Zaczynamy od przebicia się ku wybrzeżu. Najpierw krajową 2-ką, a następnie krętymi trzycyfrówkami. Po dotarciu do 9-ki, przystępujemy od winklowego uderzenia.


Popołudnie spędzamy w starym Nesebyrze, zachwycając się urokiem przepięknej starówki.
https://goo.gl/maps/tYrLDcmJAwR2
Dzień 5. (wtorek 9. sierpnia)
Wracamy do winkli. Plan na dziś: sheesha w miejscu do tego wręcz stworzonym - w gwarnym, pachnącym kadzidłami i korzennymi przyprawami Stambule.

Najpierw gładkim jak stół asfaltem, wklejonym malowniczo w łańcuch górski Strandża docieramy do granicy Bułgarsko-Tureckiej. Następnie, testując (wysoką) jakość tureckich dróg, docieramy do celu dzisiejszego odcinka.
Dodatkowy plan na wieczór: Stambul Night Ride.


https://goo.gl/maps/bpqvU2k9jYk
Dzień 6. (środa 10. sierpnia)
Dzień bez MX-5.


Dzień 7. (czwartek 11. sierpnia)
Wybrzeżem Morza Marmara.
Wyjeżdżamy ze Stambułu skąpanym w słońcu Bulwarem Turgut Ozal. Jadąc wciąż wzdłuż wybrzeża, docieramy do miejscowości Gebze. Tu pakujemy Miaty na prom, a sami zamieniamy kierownice na aparaty fotograficzne.

Po ponad godzinnym rejsie docieramy do południowego wybrzeża Morza Marmara. Kierujemy się nim na zachód, eksplorując mniej turystyczne (a co za tym idzie: zdecydowanie mniej zatłoczone) rejony Turcji. Następnie robimy zwrot i za azymut przyjmujemy Iznik - niewielkie miasteczko znane z produkcji słynnych tureckich kafli.
Na wieczór i nocny odpoczynek udajemy się do Bursy - historycznej stolicy Imperium Osmańskiego.
Dziś pilotki powinny poczuć się dopieszczone - wszak Bursa to miasto jedwabiu.

https://goo.gl/maps/PBxpVLx6Zuk
Dzień 8. (piątek, 12. sierpnia)
Dzień rozpoczynamy od kawy i zakupów w handlowej dzielnicy Bursy. Handel w pojęciu bliskowschodnim różni się odrobinę od spaceru po Centrum Handlowym Arkadia. Jak bardzo? Pora przekonać się na własnej skórze...

W planie: Kryty Bazar (zdecydowanie bardziej turecki niż ten stambulski - próbujący za wszelką cenę sprostać oczekiwaniom zachodniego turysty) oraz Koza Han - bazar od wieków słynący z handlu tkaninami i wyrobami jedwabnymi.
Wczesnym popołudniem wracamy na winkle. Zaczynamy od masywu Uludag, wznoszącego się na wysokość ponad 2500m n.p.m. Na sam szczyt co prawda nie wjedziemy, ale winkli srogich z pewnością zasmakujemy.
Następnie skierujemy się na południe, podziwiając liczne, mijane po drodze turecki wioski.
Na noc spróbujemy się dostać do Canakkale - jednego z tureckich łączników komunikujących Europę z Azją.
https://goo.gl/maps/wUoP3hr9FP92
Dzień 9. (sobota, 13. sierpnia)
Wracamy na Stary Kontynent. Jako pierwszy azymut obieramy turecko-greckie przejście graniczne pod Peplos. Dzisiejszy cel to utkany gęsto bajecznymi górskimi serpentynami tranzyt przez Grecję.
Wiem że większości z Was Grecja kojarzy się przede wszystkim ze smażeniem tyłka nad Morzem Śródziemnym. Dziś dowiemy się, że kraj ten "zwiedzać" można zupełnie inaczej.

Miejsce akcji: grecka Tracja. Czas: gorące popołudnie. Napięcie: jak u Hitchcocka...
Scenę kulminacyjną dnia dzisiejszego rozpoczynamy w Xanthi. Udajemy się ku Stathmos, skąd uderzając w kierunku północnym rozpoczynamy ostrą górską wspinaczkę. Po kilkunastu kilometrach docieramy do rozległej przełęczy - jednego z najlepszych punktów widokowych całej eskapady.
Krótki postój i... kolejna dawka czystej adrenaliny!

Następnie mały "odpoczynek" na odrobinę prostszym odcinku krajowej 14-ki, by po kilkunastu kilometrach... rozpocząć kolejny kręty i ciasny podjazd. Drogą nr 55 udajemy się ku granicy z Bułgarią.
Naszym celem jest bułgarski Złatograd - niewielka miejscowość, bajecznie wkomponowana w pasmo bułgarskich Rodopów. Czas na zasłużony odpoczynek - tak dla nas, jak i dla aut.

https://goo.gl/maps/c2H7LXVk4ev