Wszystkich zamurowało...
Jako etatowy forumowy hejter, wrzucę tu kilka swoich subiektywnych spostrzeżeń.
Od samego początku byłem nastawiony do tej imprezy bardzo negatywnie. Przyjąłem zaproszenie, bo w końcu maszynie losującej się nie odmawia - nie wypada...
W drodze do Zegrza, w Lotusie panowała bardzo ciężka atmosfera. Nie pomagało nic, nawet ciepły głos Magdy, niepewnie powtarzającej, że "może nie będzie tak źle?".
Co ma właściwie powiedzieć? - pomyślałem sobie, patrząc na jej zaniepokojone, znajdujące się z zasięgu mojego oddechu oblicze, przywodzące na myśli przerażenie siedzącej w Chevrolecie Kaskadera Mike'a złotowłosej Pam...
Wisielczy humor nie ustępował, podjudzany tkwiącymi wciąż w głowie słowami mojego przyjaciela - Artura: "W tych okolicach albo robisz Narvil, albo jesteś je**ny skanera." Wobec tego faktu, resztki mojego optymizmu były bezradne. Wiedziałem, że tego koszmarnie zapowiadającego się dnia nic już nie jest w stanie odmienić - nawet piękna (co za obrzydliwe słowo
), słoneczna pogoda. A gdy dojeżdżając do wspomnianego już Hotelu 500
... przegapiłem zjazd z dwupasmówki, zrozumiałem że moje życie nieuchronnie zmierza ku schyłkowi. Że dziś chcę już umrzeć, a jeśli los nie zamierza być dla mnie aż tak łaskawy, to że może chociaż ktoś przywiezie ze sobą broń palną i owemu losowi, za moją błagalną namową, pomoże...
To co jednak wydarzyło się później, całkowicie odmieniło nie tylko ten dzień, ale także... całe moje życie (a przynajmniej kilka jego najbliższych lat, w co szczerze wierzę...
).
Gdy bowiem wtaczałem się zrezygnowany na hotelowy parking, moim oczom ukazała się ONA. Nowa MX-5! Drapieżna. Czerwona. Piękna...
Zaparkowałem i wysiadłem z samochodu.
Raz jeszcze namierzyłem wzrokiem czarny, dmuchany namiot z napisem "MAZDA" i biorąc głęboki wdech, skierowałem się ku niemu. Zmierzałem powoli, niepewnie. Wiedziałem że Ona już tam jest. Że stoi i czeka. Jaka tak NAPRAWDĘ jest?
Teraz już wiem co czuli uczestnicy "Randki w ciemno" na kilka chwil przed odsunięciem słynnej kurtyny...
Moim umysłem targały skrajne emocje: strach i niepewność, wymieszane z ekscytacją i podnieceniem.
Bałem się konfrontacji wygórowanych, budowanych w głowie długimi miesiącami oczekiwań ze spoglądającą na mnie z kilkudziesięciu metrów czerwoną rzeczywistością...
Podszedłem wyraźnie zdystansowany. Stojąc z boku, w głowie zacząłem sklejać w swój własny film kadry, jakie dotąd dane mi było oglądać jedynie na szklanym ekranie. Była dumna i pewna siebie. Świadoma, dojrzała i tak... spokojna.
Gdy po chwili ponownie stanąłem kilka metrów przed nią, spoglądając wciąż bardzo nieufnie, w jej drapieżnym spojrzeniu spostrzegłem coś zupełnie nowego. Pewną łagodność, której nie byłem w stanie dojrzeć na zdjęciach czy w materiałach prasowych.
"To wciąż ja, Twoja MX-5" - zdawała się szeptać swoim nowym obliczem, skrywającym gdzieś w tle niewinny uśmiech. "Nie bój się, nie zostałam puderniczką, sklepowym wózkiem na zakupy, jeżdżącym tabletem czy konsolą do gry... "
Zaiste - nie została.
Zrozumiałem, że oto stoi przede mną niemal cztery metry szlachetnego, dojrzałego samochodu. Blisko cztery metry dojrzewającej latami mechanicznej perfekcji, ubranej w pięknie narysowane nadwozie. Stałem oszołomiony. Uśmiechnięty. Szczęśliwy...
Zbierając myśli, zrobiłem kilka kroków w przód i... bezceremonialnie przystąpiłem do inspekcji jej otwartego wnętrza. Było dokładnie takie jak na zdjęciach - piękne! Minimalistyczne i uporządkowane, a przy tym zdecydowanie ładniejsze niż te, które Mazda oferowała w poprzednich generacjach. Na wskroś nowoczesne, a przy tym wciąż dostatecznie purystyczne. Ewolucyjne pod względem funkcjonalnym, a przy tym totalnie rewolucyjne jeśli chodzi o użyte do jego wykończenia materiały.
Skórzane, sprawiające wrażenie bardzo wygodnych fotele, pięknie obszyta gałka dźwigni zmiany biegów, mięsista kierownica, rozbudowany system multimedialny, skórzane aplikacje na desce rozdzielczej. "Jak udało im się zejść z masą do magicznego progu tysiąca kilogramów? Nie zamontowali silnika i skrzyni biegów?"
Obserwując jeszcze przez chwilę panujący w wnętrzu porządek, postanowiłem przyjrzeć się bliżej nadwoziu. Obchodząc je, uważnie skanowałem wzrokiem subtelne kształty, próbując "dotknąć" wzrokiem każde wgłębienie, każde przetłoczenie, każdą zaznaczoną przez projektantów linię, ukrytą w lśniących elementach czerwonego poszycia...
Po pierwszej oficjalnej prezentacji ND, tej części nowej MX-5'ki obawiałem się najbardziej. Miałem obiekcje właściwie do każdej części nadwozia. Zbyt spłaszczony przód, ciężki wizualnie tył, dziwna dysproporcja pomiędzy poszczególnym fragmentami nadwozia obserwowanego z profilu, zbyt małe przednie reflektory i tylne lampy...
Przy pierwszym kontakcie "na żywo", moja długa lista zastrzeżeń szybko się ulotniła.
Owszem, z nowym nadwoziem trzeba się odrobinę oswoić, co wymaga oczywiście czasu, ale dopiero "na żywo" człowiek uświadamia sobie jak zwartą i proporcjonalną bryłę otrzymała od projektantów nowa generacja MX-5.
Swoją drogą, nie sądzę by ktokolwiek patrząc z bliska na ND był w stanie zarzucić Maździe brak dbałości o warstwę wizualną czy detale.
W liniach poprzednich generacji była pewna oczywistość (ekshibicjonizm?). Prostota, która o ile w przypadku samochodu segmentu B czy C mogłaby zostać uznana za atut, w roadsterze, którego ocenia się głównie emocjami i kierując się temperaturą wzbudzanych emocji, przez wielu mogła zostać zaliczona na poczet wad.
W ND jest zupełnie inaczej. Tu nic nie jest proste i oczywiste. Patrząc na nią czujesz, że w jej nadwoziu ukryta jest jakaś tajemnica. Że jej piękno, zakodowane w dziesiątkach przenikających się krzywizn, linii i płaszczyzn będziesz odkrywał jeszcze długimi miesiącami, a może wręcz latami. Że nigdy nie przestanie Cię zaskakiwać, i że widząc ją w ruchu, zawsze odprowadzisz ją wzrokiem, niczym piękną koleżankę na licealnym korytarzu, kolejny raz próbując nieudolnie uchwycić w pamięci jej wizualne piękno...
OK, jest piękna, ale... jak jeździ?!
Z niecierpliwością czekałem już tylko na swoją kolej... Obawiałem się, że te dwie nadchodzące godzin (moja jazda testowa miała odbyć się wczesnym popołudniem) będą okrutnymi katuszami, ale było zupełnie inaczej.
Czerwona po kilku chwilach pognała w siną dal, a jej miejsce na hotelowym dziedzińcu zajęła "biała". Cudzysłów to nie przypadek. Biała w rzeczywistości wcale nie była biała, a... ceramiczna!
Tak bowiem kolor ten nazwała Mazda. Ceramic Metallic, bo o nim mowa, to kolejne miłe zaskoczenie tego dnia.
Nie przebije mojego ukochanego, tak bardzo pożądanego Meteor Gray
, ale zaintrygował mnie i zmusił do myślenia. Fakt: lista kolorów w jakich można zamówić ND do najdłuższych nie należy, ale sprawia wrażenie baaardzo przemyślanej.
Po chwili ceramiczna bohaterka sobotniego wydarzenia również zniknęła za hotelową bramą, zostawiając na dziedzińcu świeżo "przewiezionych" z tymi, którzy wciąż czekali na swoją kolej.
"Wooow!" "Doskonała, perfekcyjna!" To stwierdzenia, które najczęściej można było usłyszeć z ust tych, którzy chwilę wcześniej kończyli swoje "40-minut"...
Choć mnie osobiście najbardziej utkwiły w głowie słowa wysiadającego z miejsca pilota po którejś z jazd Majkela: "Tu nie ma co poprawiać!". Majkel!?!? A elektronika? Zawias? Zegary...?
Swoja drogą, możliwość dzielenia się na bieżąco wrażeniami z jazdy i możliwość słuchania wrażeń innych Klubowiczów była (obok możliwości obcowania z samą ND
) najbardziej fascynującym elementem tego spotkania. Każdy kto kończył swoją jazdę szybko poddawany był szczegółowej ankiecie przez oczekujących, by po chwili oddać się gorącej dyskusji i wymianie doświadczeń z tymi, którzy byli już "po".
Powoli zaczyna docierać do mnie, dlaczego niezrzeszeni w Klubie przypadkowi pasażerowie wspólnego rejsu po Zalewie Zegrzyńskim patrzyli na nas tak podejrzliwie...
W końcu nadeszła kolej na moją jazdę testową.
Mimo iż starałem się zachować zimną krew, nadal nie pamiętam momentu otwierania drzwi i zapinania pasów...
MX-5 jeżdżę od lat. Za kierownicą kolejnych generacji pokonałem łącznie ponad 200 000km. Tysiące godzin codziennego przemieszczania się "wokół komina", wakacyjnych wyjazdów do najdalszych krańców kontynentu, wypadów na tor... Tysiące godzin wspólnego poznawania swoich możliwości, oczekiwań, ograniczeń. Budowana latami definicja "doskonałego prowadzenia", "motoryzacyjnego spełnienia", "mechanicznej perfekcji"... I oto trzymam w dłoniach kolejną część tej fascynującej historii - kolejny jej rozdział. Czy sprosta oczekiwaniom? Pokładanym nadziejom...?
I choć nie chcę psuć Wam niespodzianki, odpowiem:
Spełniła. Tak bardzo, tak cudownie, tak kompletnie!
Ciężko opisać to słowami, bo jak niby streścić jednym postem coś, nad czym długimi miesiącami żmudnie pracował sztab tęgich umysłów? Jak w kilka zdań ubrać coś, nad czym przez kilka najbliższych lat na łamach tego Forum rozprawiać będą dziesiątki rozentuzjazmowanych właścicieli i użytkowników?
Niech każdy z Was posmakuje i wyda własną ocenę. Myślę że ND tylko na to czeka... I z pewnością na to zasługuje.
Mnie najbardziej zachwyciło skrojone idealnie na moją miarę wnętrze i perfekcyjne wręcz wyważenie historii z nowoczesnością. Balans, jaki udało się zachować projektantom pomiędzy (nową, jeszcze lepszą) jakością prowadzenia a oczekiwaniami rynku i wkraczającymi coraz śmielej w świat motoryzacji przepisami. Bo choć przed swoimi oczami widzisz przesyconą guzikami kierownicę, wypełniony tajemniczymi oznaczeniami panel boczny czy sterczący gdzieś po prawo tablet, tak naprawdę kilka szybkich winkli wystarczy, byś po raz kolejny zapomniał o całym otaczającym Cię świecie i przypomniał sobie, dlaczego tu jesteś. Dlaczego tak bardzo chciałeś się tu znaleźć...
Nie trać czasu. Nie pytaj. Odpal silnik i pognaj przed siebie, a zrozumiesz. Postaw sobie za przeciwnika dostatecznie krętą drogę, a poznasz odpowiedź na każde nurtujące Cię pytanie...
Czas na słowo podsumowania.
Nie znam się na marketingu, ale jeśli mam coś sugerować... Mazdo: olej cały sztampowy reklamowy terror, jakim karmią nas codziennie wszystkie "typowe" motoryzacyjne marki.
Billboardy, spoty telewizyjne, wyskakujące internetowe okienka? Bzdura!
Pozwól każdemu "śmiertelnikowi" na to, na co pozwoliłaś wczoraj grupce wybrańców z MX-5 Klub Polska.
Pozwól ludziom poznać ND na żywo. Pozwól popatrzeć na nią z bliska, pozwól ją dotknąć, przejechać się nią. A później zostaw ich z tym wspomnieniem i... pozwól działać wyobraźni i marzeniom.
Zapewniam: upływający czas dokończy dzieła, a roczne wyniki sprzedaży mierzone w dziesiątkach sztuk bezpowrotnie odejdą do historii.
W mojej głowie czas już działa...