13 lut 2018, 10:37
Mam nadzieję, że nikogo nie obrażę, ale...
Mamy dyskusję na FB z okazji wyceny samochodu pod start w MC i widzę, że i na forum także jest przekonanie, iż rundy MC pomagają w mordowaniu samochodów cywilnych.
Jest to mocno subiektywna ocena, ale moi drodzy... start w MC powinien być obowiązkiem dla każdego posiadacza MX-5. Szczególnie dwóch pierwszych generacji (bez systemów trakcji). To miejsce gdzie możesz poznać swój limit (zaufaj mi - kilka tysięcy kilometrów musisz zrobić na torze by poznać limit samochodu). Możesz wybrać takie zakręty na których wypadnięcie nie będzie wiązało się z żadnymi konsekwencjami (prócz skoszenia trawy), możesz zweryfikować jak układa się samochód na szykanie, możesz sprawdzić jak te same zakręty pokonują eksperci, możesz też pogadać z instruktorem o podstawach jazdy RWD ... i tak dalej.
Seryjna Miata w zupełności wystarcza do rewelacyjnej zabawy na torze.
A jak masz wymuskaną, wypolerowaną piękność ... to zdejmujesz nogę z gazu na cięższych zakrętach i eksperymentujesz na szerokich łukach, gdzie nic się ślicznotce nie stanie jak się pierdykniesz. Kropka.
Ludzie kochani ... jest znikoma szansa, że pojawiając się pierwszy (drugi, trzeci czy dziesiąty) raz na MC znajdziecie się w TOP5. Więc nie ma sensu urywać cennych sekund na ostrych szykanach i cięższych zakrętach. Zamiast tego warto analizować swoje błędy i wyciągać wnioski... i tak z rundy na rundę doskonalić swoją technikę (olewając czasówki i swoje miejsce w szeregu).
Słowo honoru - nigdy na parkingu MC nie usłyszałem: ale spieprzyłem ten zakręt. Znowu mi dupa uciekła.
Natomiast co sesję słyszę: opony do dupy. Nie trzymają. Mało rozgrzane. Zawias buja, geometria do poprawy. (oczywiście też tak mówię).
Seryjna Miata, na seryjnym zawiasie, na cywilnych oponach i z soundtrackiem z NFS:Underground 2 też pięknie bawi na MC.
Warto na takim samochodzie wpierw się nauczyć jeździć. Warto wpierw poznać limit seryjnego setupu - bo gwarantuję, że to co będzie Wam psuło pierwsze kilkanaście/kilkaset czasówek to Wasze umiejętności, a nie niedoskonałości opon, zawiasu czy mała ilość mocy.
To, że spora część uczestników o wiele więcej czasu spędza na modyfikowaniu swoich samochodów, niż szlifowaniu swoich umiejętności to taka cecha motosportu (i część z nich, naturalnie, zbliżyła się do limitu cywilnych opon i seryjnego zawiasu), ale jeżeli zastanawiasz się nad tym, czy na zakręcie na którym nikt Ciebie nie zmusza do zapierdzielania, nie wypadniesz tak srogo, że możesz uszkodzić samochód ... to seria MC jest zdecydowanie dla Ciebie.
Ja traktuję MC jako miejsce, gdzie mogę nauczyć się gdzie są moje limity ... i postarać się je trochę przesunąć.
Jeżeli, jak ja, obawiasz się czasami, że możesz sobie zrobić krzywdę lub co gorsza swojej wypucowanej Miacie ... to MC jest najlepszym miejscem na poznanie tego momentu ... i nauczeniem się jak do niego nie doprowadzić i co zrobić, jak już do niego dojdzie.
... i olejcie tą napinkę związaną z setupem samochodów, mieszanką opon, modyfikacją ciśnienia, doborem zawiasu etc.
Część z tych osób nawet nie zbliżyła się do granic możliwości swojego samochodu, a spiny, taranowanie opon, czy słabe czasy tłumaczy złym przygotowaniem bolidu, a nie brakiem w umiejętnościach (wiem, bo sam zacząłem od zmiany opon i zawiasu ... miast spojrzeć w lustro).
Sorry, ale frustruje mnie fakt, że co jesień pojawiają się ogłoszenia w których poszukiwane są zderzaki, felgi, wahacze czy progi, bo się Tokyo Drift nie udał, ale rundy MC czasami się zamknąć nie da...
Mam piękną imprezę. Pełną fantastycznych ludzi i genialnych nauczycieli, a króluje wizerunek, że to elitarny event tylko dla prawdziwych kierowców sportowych i amatorzy nie mają czego tutaj szukać.
To tyle jeżeli chodzi o mnie.
No i pamiętajcie ... MmCBezNapinki !!!
