sprawdzam poziom oleju zawsze pierwszego dnia każdego miesiąca, na początku sierpnia wszystko było OK - poziom mniej więcej w połowie drogi między min/max, wcześniej silnik również oleju nie brał, więc raz w miesiącu uznałem za wystarczający.
Wczoraj wyciągnąłem z silnika bagnet z odrobiną oleju na jego końcówce. Bardzo więc prawdopodobne, że jeździłem przez minimum ~tydzień ze zbyt niskim poziomem oleju.
Co dziwne, miatka jeździła normalnie, nie protestując; na dupohamowni nie zanotowano spadku mocy ani żadnych niepokojących objawów.
Zrobiłem dolewkę do poprzedniego poziomu, na co silnik zareagował imo bardzo źle - zaczął dość mocno tłuc. Zmierzyłem dziś kompresję na zimnym silniku i tak wyszło:
1: 10
2: 10
3: 10.5
4: 11
po wstrzyknięciu oleju:
1: 11.5
2: 12
3: 12
4: 12
co chyba wskazuje na tłoki/gładzie?
Posłuchajcie proszę jeszcze tego:
Panewki? Mam się uśmiechać do Brożyna po nowy silnik?

Sens robienia remontu przy konieczności (tak sobie zakładam) szlifu cylindrów, nadwymiaru tłoków, nowych uszczelniaczy i pierścieni jest chyba znikomy (a może się myle?
