

Poniżej kilka luźnych wniosków które nasunęły mi się podczas jazdy - jako materiał porównawczy traktuję swojego ND-ka którym przejechałem w sumie 18 000 kilometrów.
Wygląd - kwestia gustu, gdy po raz pierwszy zobaczyłem Fiatę byłem zachwycony (Abarthem w malownaniu biało-szaro-czerwonym tym bardziej) - jako że siedzi we mnie małe dziecko, wygląd mini-muscle cara bardziej do mnie przemawia niż ND. Auto które otrzymałem było czarne, zakurzone i z czerwonymi akcentami - nie mój typ kolorystyki. Całość ratowały czerwone zaciski Brembo i lusterka boczne w tym samym kolorze.
Wnętrze - większość elementów jest żywcem przejęta z Miaty (deska, showki, ekran infotainment, dach, tunel) więc wiadomo czego się spodziewać (tu uwaga - aktualny rocznik Abartha wygląda trochę inaczej, zwłaszcza zupełnie inny ekran LCD). Różnice to boczki drzwi (nie mają kieszeni ani lakierowanych elementów w kolorze nadwozia), fotele (o których za chwilę) i kierownica. Kiera jest cudowna - dużo przyjemniej leży w dłoni, skóra sprawiała dużo solidniejsze wrażenie niż ta z Mazdy (która rysuje się od krzywego spojrzenia); wieniec jest mięsiściej wyprofilowany, z perforacją i wyraźnie zaznaczoną centralna pozycją. Środek kierownicy i przyciski to Mazda - pomijając logo na środku. Bardzo sympatycznym akcentem jest czerwona tarcza obrotomierza - aż zatęskniłem za białymi tarczami z NBFLa... Świetna jest też pokrywa schowka w tunelu - pokryta alcantarą (czy co tam uchodzi za alcantarę w Maździe) i z wytłoczonym Abartowym skorpionem.
Tylna klapa - śmieszne ale wydaje się ważyć tonę w porównaniu do tej w eMiXie; w dużej mierze zawdzięcza to lotce wagi ciężkiej - która niestety sprawia wrażenie przymocowanej na ślinę i taśmę klejącą (czyt. jest luźna); precyzja spasowania Mazdowej akcesoryjnej lotki (przykręcanej) jest bez porównania.
Wyposażenie - dziwna sprawa (być może wynikająca że auta produkowane pod wynajem to zwykle golasy) ale Abarth - jakby nie patrzeć absolutnie topowa wersja 124 - nie miała... prawie nic. Nie tylko brak navi, reflektorów ledowych ale nawet głupich dywaników (były latające po podłodze gumowe) czy cupholderów (te może ktoś sobie, khm, pożyczył). Z sześciu przycisków na lewo od kolumny kierownicy aktywny był tylko ten wyłaczający TCS; a w miejscu w którym zwykle są porty USB i gniazdo aux była gumowa zaślepka. Wisienka na torcie to zwykłe, nie-fotochromatyczne lusterko wsteczne. Ja wiem że performance, zbijanie wagi itp no ale bez przesady - mówimy o aucie które w wersji z automatem zaczyna się od 180 tysięcy złotych

Zawieszenie & geometria - nie wiem jaki zawias w aucie był ale dawał radę na winklach. W połączeniu z sympatyczną geometrią dużo wyrażniej dawał znać co się dzieje z autem i nie dawał wyprowadzić się z równowagi - do tego stopnia że wreszcie mam motywację żeby poprawić geometrię w swoim ND na coś rodem z Flyin' Miaty

Skrzynia - auć... Dostałem wersję z automatem. Pierwsza jazda, wyjeżdżam na prostą, gaz na 2/3 w podłodze i ... nic. Auto wyje ale otoczenie jakoś za dźwiękiem nie nadąża. Żona niepewnie patrzy na mnie, ja na nią - myślę sobie "zepsuty czy jak?" No, nie jedzie! Biegi w górę właczają się ślamazarnie, kickdown taki sobie, ogólnie dramat i tragedia. Zdrowo zaskoczony (w końcu Fiata miała mieć automat z NC-ka który wg. posiadaczy taki zły nie jest) zacząłem przyglądać się uważnie i znalazłem przycisk trybu sport. Po jego załączeniu nagle skrzynia zaczęła działać

Niemniej jednak, tryb Sport czy nie - i tak nie zamieniłbym manuala na automat, tym bardziej w górzystym rejonie. O ile skrzynia zwykle wiedziała co chcę zrobić to na dłuższych podjazdach czy zjazdach potrafiła utrzymywać bezsensowne obroty, wymuszając reakcję gazem/hamulcem żeby bieg zmienić na taki przy którym dźwięk nie wkurzał. Być może przy torowej jeździe na 100% to by działało fajnie - ale przy (dynamicznym ale jednak) cruizingu po górach głownie denerwowała. Skrzynia ta ma tryb manual - pobawiłem się trochę łopatkami przy kierownicy które działają ok (żona zauwazyła że auto jakby płynniej jedzie) ale i tak wydawały się tylko protezą ręcznej zmiany (oczywiście, przyzwyczajony do manualnej skrzyni i rozleniowiony typowymi automatami pewnie nie zdążyłem się do nich przyzwyczaić - ale jeśli ktoś chce zmieniać biegi sam to po co dopłacać do droższego i cięższego automata?)
Ostatnim mankamentem jest słaba efektywność hamowania silnikiem - na dystansie potrzebnym do wytracenia prędkości z 120 do 80 km/h radiowóz policyjny dokonałby dobrych pięciu prawidłowych pomiarów prędkości. Przy ostrych zjazdach też jedyną opcją było ciśnięcie po hamulcach - dawały radę ale manualem mógłbym oszczędzić ich pojemność cieplną na awaryjne hamowanie, tu nie było na to szans.
Wydech -
Niestety, cudów nie ma - to tylko cztery cylindry i przy wyższych obrotach mięsiste warczenie zmienia się w typowy dźwięk czterocylidjrówki turbo (czytaj - raczej drażniący), na szczęście skutecznie zagłuszany przez szum wiatru przy top down. Ale start silnika i powolne krążanie po bulwarach na niskich obrotach daje bardzo przyjemne doznania dźwiękowe, pasujące do sylwetki "baby muscle"

właśnie, silnik - szału nie ma. Niby 170 KM i masa auta w okolicach tony ale nawet po wdepnięciu gazu w podłogę dużo się nie dzieje. O ile nie oczekiwałem cudów (ND też sprinterem na prostej nie jest) to jednak wydech i "uchohamownia" sugerowałaby że jedzie się szybciej - prędkościomierz brutalnie przywracał do rzeczywistości


Za to ciekawostka - komputer pokładowy w ND nie potrafi zmieniać możliwego do przejechania dystansu w górę - przy spokojnej jeździe potrafi przez kilka kilometrów pokazywać stałą wartość. Abarth dostosowywał tą wartość w górę i w dół - pewnie sterownik silnika ma inne mozliwości; tak czy inaczej miły dodatek dla promila posiadaczy roadsterów którzy zwracają na takie bzdury uwagę.
Fotele - bardzo podobne do skórzanych stołków z ND, inny jest tylko materiał i wyprofilowanie siedziska oraz oparcia. Różnica minimalna, ale jest - tu również zdam się na żonę ale na identycznie odsuniętym i pochylonym fotelu jak w miacie narzekała na ból odcinka lędźwiowego - w tym miejscu jest chyba mniej pianki (gąbkokotomia - you're doing it wrong)
Ogólnie - nawet gdyby ND i 124 kosztowały te same pieniądze, zdecydowałbym się na Miatę. W sytuacji gdy różnica w cenie podobnie wyposazonych aut sięga wartości NC-ka uzbrojonego na tor nie ma o czym rozmawiać - Miata all the way! Cenowo to zawodnik z kategorii nowego Mustanga GT - sorry ale po prostu nie

A teraz idę szukać Abarthowej kierownicy do przełożenia do swojej żaby
