Strona 1 z 1

W zimne dni gaśnie

: 17 lis 2015, 20:26
autor: Domiś
Witam wszystkich serdecznie,

Mam niemały problem odkąd dni stały się chłodniejsze. Zacznę jednak od początku żeby podać wszystkie szczegóły.

Pojechałem mx-5 na wczasy robiąc ponad 2,5k km i nie było najmniejszego problemu :winner: . Jednak odkąd przyszła druga połowa września zacząłem się zmagać z problemem, gdy stoję na światłach auto zaczyna się "dławić" obroty spadają, po czym się podnoszą (faluje na obrotach). Czasem po tym incydencie wraca do normy, a czasem zaczyna spadać coraz niżej, aż zaświecają się kontrolki aku, poduszki itd. Bywa też że zgaśnie.
We wrześniu zdarzało się to sporadycznie, np. parę razy z rzędu i potem cisza przez tydzień. Jednak cały czas się nasila, teraz zdarza mi się to np. w danym dniu na każdym postoju, potem dzień lub 3 przerwy i znowu np. 2 dni pod rząd. Z tego co widzę mam kłopoty gdy jest zimno (wilgoć?). Samo zgaśnięcie przy tym incydencie jest charakterystyczne (mam zamontowany filtr stożkowy, gdy normalnie gaszę auto jest 3 sekundowy syk zasysanego powietrza, natomiast gdy sam się zdławi jest to znacznie głośniejsze pojedyncze syknięcie).

Teraz napiszę co robiłem żeby zdiagnozować usterkę.

Pomyślałem najpierw że to przewody, więc sprawdzam. Jest ciemno na maksa, auto odpalone, nic nie iskrzy. Biorę spryskuję wodą, dalej nic nie iskrzy, zero jakiejkolwiek reakcji ze strony auta.

Następny pomysł, zapowietrzony bak, na początku myślałem że jazda z odkręconym korkiem mi pomogła, jednak potem znowu zaczęła zdychać na światłach. Wspomnę tu jeszcze że moja Madzia, odkąd ją posiadam ma pewną przypadłość, gdy odkręcam kurek do tankowania jest syk, a gdy tankuje nie mogę wcisnąć na maksa pistoletu bo odbija.

Następne co podejrzewałem to słynny czujnik położenia wałka. Dzisiaj wracając z pracy miałem kłopot z gasnącym autem. Pod domem znowu się zadławiła (myślę, dobrze będę miał pewność czy czujnik pomógł). Wysiadłem od razu podniosłem maskę (czujnik załatwiłem wczoraj), wymieniłem. Kręcę, pali i chodzi równiutko, no to czekam 2 minuty. Pomyślałem że od razu się przejadę i w tym momencie auto się zadławiło, jednak nie zgasło, więc się przejechałem. Na początku znowu się chwilkę zdławiło, ale nie zgasło i wszystko było ok. Żeby się upewnić jeszcze raz przełożyłem czujnik, tym razem na stary, jednak auto dalej pracowało normalnie.

Już nie wiem co mam robić :cry: . Czy możliwe jest aby przewody były walnięte i pod izolacją zbierała się wilgoć? Nie iskrzyły by? Zasugerowano mi abym je wygrzał w piekarniku :mrgreen: . Aha zdarzało mi się że check engine mi zaświecił raz na 2 miesiące ale po 3-4 odpaleniach gasł sam.

Wiem że bardzo chaotycznie piszę, jednak chciałem przekazać wszystko jak najdokładniej i niczego nie pominąć. Czy ktoś z was, drodzy forumowicze, miał taki przypadek? Co powinienem zrobić? Napiszę jeszcze że jest to: NBFL z 2003, 1.8, 133k przebiegu.

Re: W zimne dni gaśnie

: 18 lis 2015, 8:40
autor: mike_d
Jeśli masz możliwość, spróbuj podmienić od kogoś sprawne cewki - przeglądając wątki tu na forum zwykle wychodzi coś z "nieświętej czwórcy": przewody / świece / czujnik położenia wału / cewki.

Re: W zimne dni gaśnie

: 18 lis 2015, 8:48
autor: rrutek
mike_d pisze:czujnik położenia wału

Wałka, będąc precyzyjnym. Niemniej czasem usterki czujnika położenia wału także się zdarzają.

Re: W zimne dni gaśnie

: 22 lis 2015, 10:55
autor: nick.es
U mnie awaria czujnika położenia wałka dawała te same objawy, co usterki w dolocie (też mam stożek). Po regulacji dolotu wszystko ustąpiło.