Szukałem ofert ubezpieczeniowych dla mojej Madzi (NBFL 2001 1.8 Sport). Wg katalogu jest warta 40 200 zł (ciut dużo jak na mój gust, no ale tak piszą). Dane kierowcy: prawo jazdy od 10 lat, zniżki AC i OC każda po 30%.
Porównałem oferty trzech "tanich" ubezpieczycieli: Axa, Liberty i mBank (czyli BRE Ubezpieczenia).
- Axa: przede wszystkim zniechęciła mnie koniecznością podawania miliardów róznych informacji, o które nie pytają inni ubezpieczyciele, i wolnym ładowaniem strony. No ale dotrwałem do końca Oferta wyszła koszmarnie droga: przy pełnym pakiecie (porównywalnym z tym, co oferuje Liberty i mBank) wyszło 4452 zł ( ), przy czym i tak jest 15% udziału własnego w szkodzie oraz tyle samo przy kradzieży (czyli jeśli uszkodzimy coś wartego 1000 zł, to dostaniemy tylko 850 zł; analogicznie przy kradzieży samochodu dostajemy tylko 85% jego wartości).
Druga wersja to 3688 zł, przy czym tez jest 15% udział własny i w dodatku AC NIE OBEJMUJE kradzieży, tylko uszkodzenia, i oferta nie zawiera NNW!!. Dodatkowo jakiś kiepski Assistance. Ogólnie - TOTALNY SZAJS.
- Liberty - ci przynajmniej mają uczciwe warunki: w wersji Premium nie ma udziału własnego, zwracają koszt nowych części a nie pomniejszonych o amortyzację.
OC+AC Premium, NNW na 20 000 zł, Premium Assistance. Suma: 3946 zł
- mBank - te same warunki, tzn. czyli zwrot wartości nowych części, a nie pomniejszonych o amortyzację; zwrot 100% wartości przy uszkodzeniu i kradzieży; oraz Assistance Super (m.in. samochód zastępczy w razie awarii naszego) - w sumie wyszło 3032 zł (!!)
Powiem wam, że nie sądziłem, że różnice są tak gigantyczne. Kupując w Liberty zaoszczędzamy ok. 500 zł w stosunku do Axa, a w mBanku - ok. 1400 zł!
Problem polega na tym, że kiedy porównuje się te najbardziej reklamowane wersje ubezpieczeń, to ceny są podobne, ale diabeł tkwi w szczegółach, bo rózny jest zakres ubezpieczenia.
Np. bardzo nieuczciwym posunięciem jest coś, co często stosują ubezpieczyciele - w przypadku uszkodzenia zwracają nam koszt części pomniejszony o amortyzację. Rozumowanie jest takie: skoro auto ma 7 lat i jest odpowiednio mniej warte niż nowe, to tak samo mniej warte są części zapasowe -- ale to bzdura, bo przeciez nie kupujemy tych części na szrocie (zwykle ) tylko w sklepie, gdzie płacimy za nowe. Więc zapłacimy za część np. 1000zł, a dostaniemy 400zł zwrotu. Dość skandaliczne.
Co o tym sądzicie?