piątek
Dzień pobytowy Trogir
wypad do Splitu (odległość 30 km)
Dalmacka kolacja z muzyką na żywo
Powstaliśmy rano, wypiliśmy kawkę serwowaną do basenu i wyruszyliśmy raźno w kierunku Trogiru, w celu spożycia dość późnego śniadanka w porcie.
Część ekipy po zwiedzeniu starówki, która jest śliczna od strony morza, ale maleńka i przejść całą można bardzo szybko, wróciła zażywać odpoczynku w basenie, w asyście hosta lub hostessy (na kogo padło na tego bęc niach niach niach ) donoszących napoje oraz posiłki wprost do wody (pokłon w stronę Fajfa za zniszczenie muffinki ) a część udała się podziwiać Spilt.
Opis wycieczki do Split by Misza – comming soon
W międzyczasie w okolicach basenu pojawił się gospodarz targając jakieś plastikowe butelki, które jak się okazało zawierały rakiję oraz dwukolorowe wino domowej roboty. Fajnie robić zakupy mocząc tyłek w basenie.
Wieczorkiem przybył rydwan napędzany końmi mechanicznymi w wersji kombi, aby zabrać jaśnie państwo na dalmacką kolację. Podano mięsiwa, ziemniaki i warzywka pieczone w piecu w specjalistycznym garnku, który zaraz stał się przedmiotem pożądania kilku osób z wycieczki, wraz z sałatkami i straszliwymi ilościami rakii oraz winka. Po zrobieniu grupensexu w służbowych koszulkach, zniszczeniu wszystkiego co było na stole, nieudanej próbie zawłaszczenia kota, udanej próbie zawłaszczenia muszelek udaliśmy się…. Gdzie….? Oczywiście do basenu. :mrgreeen:
sobota
Start: Trogir
wyjazd z Trogiru w kierunku Dubrownika
dojazd na nocleg w okolicach Dubrownika
trasa dnia 230 km
Trochę trudno było powstać, ale nam się udało, szczególnie pomogło wetknięcie członków do basenu.
Niestety na tym etapie wycieczki nastąpiło rozbicie ponieważ część ruszyła w kierunku Dubrownika, a część (ta nieszczęśliwa) musiała wracać do domu. Były łzy, płacz i zgrzytanie zębów (Dżunior) oraz rwanie włosów na głowie (Fajf). Dziewczyny otulone żałobnymi chustami szlochały cicho…
Po rozstaniu oba odłamy wycieczki ruszyły w swoją stronę. Jedni bijąc rekordy pt: jak długo nie będę spał i jechał w kierunku Polski, drudzy – szczęściarze, w kierunku nowej chorwackiej przygody
Na drodze do Dubrownika zobaczyliśmy tak kolorowy stragan, że musieliśmy go obejrzeć bliżej i w efekcie zrobiliśmy dość obfite zakupy (różne alkohole autochtońskiej roboty oraz przecudnie pachnące oliwy), które jakimś cudem do załadowanych miat się zmieściły i dotarliśmy na miejsce czyli do Ploce pod Dubrownikiem.
Kwatera wypadła nam z widokiem najpiękniejszym ze wszystkich. Zazwyczaj musieliśmy się liczyć z tym, że będzie widok a) na miaty, b) na morze, c) na Miaty i na morze i na może coś jeszcze. Przy czym c) się nie zdarzało. Tym razem mieliśmy widok c) Miaty i morze, czyli ten wymarzony
Ruszyliśmy zwiedzać Ploce i spożyliśmy czarowną kolacje nad brzegiem morza. Potem uznaliśmy, że koniecznie należy spalić nagromadzone kalorie (krewetki i kalmary z grila są szalenie kaloryczne hehe) wiec odbyła się bitwa na kamyczki i moczenie tyłków w morzu ku uciesze gawiedzi.
niedziela
Dzień pobytowy: Dubrownik
Zwiedzanie miasta i okolic
Pomknęliśmy w piekielnym skwarze zwiedzać Dubrownik. Miasteczko robi niesamowite wrażenie całym sobą. Architektura wiadomo kamienna, wypolerowana na wysoki połysk. Starówkę otaczają gigantyczne mury obronne, po których można chodzić i podziwiać widoki. Można wybrać kilka tras zwiedzania w zależności od długości i stopnia wytrzymałości zwiedzającego. W związku z tym część ekipy, bardziej wygimnastykowana i odporna na trudy udała się na obchód murów obronnych.
Opis zwiedzania murów by Misza – comming soon.
Część pozostała i raczyła się kawusią, część z części gapiła się na przystojnego kelnera. Po zespoleniu się poszliśmy na mini kamienną plażę wypatrzoną przez część kondycyjnie poprawną i miało tam miejsce: „no falo dawaj”. Fala dała tak konkretnie, że wszyscy byli totalnie mokrzy, a Misza robiący zdjęcia z miejsca upatrzonego jako suche i bezpieczne musiał potem czas jakiś poświęcić na suszenie obiektywu, aparatu i całego siebie. Cala reszta wyzywająca falę widać jak skończyła.
Wlepiając oczy w mapki, które zdobyliśmy w dość ciężkiej do namierzenia informacji turystycznej odkryliśmy, że wokół Dubrownika są fajne drogi prowadzące w góry. Należało zwiedzić i zwiedziliśmy. Widok z góry na Dubrownik – bezcenny! Po drodze spotkaliśmy kozy oraz węża grzejącego się na asfalcie. Misza jadący na czele miał niezłe hamowanie przed zrelaksowaną gadziną.
Cdn…