Balkans Drift 2010 part 2

poniedziałek 

 

start: Schiefling am See 
wyjazd z Maria Worth w kierunku Chorwacji
-> Kranj -> Postojna 130 km
Postojna -> Buzet -> Opatija (***) -> Rijeka 120 km
Rijeka -> Senj 70 km
nocleg w Senj
trasa dnia 330 km
Wystartowaliśmy grzecznie z Schiefling am See i pomknęliśmy w ciepłe kraje, bo w końcu taki był cel wyprawy. Na parkingu tuż za granicą słoweńsko- chorwacką, gdzieś pod Rijeką powstała sławna produkcja Blair Dżiunior Project. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Mknąc dzielnie w kierunku docelowego Senj, pokonaliśmy polecaną przez Tomka P. trasę górską w okolicy miejscowości Mała Ucka. Mimo skeczów, które robiło słońce z widocznością okazała się być tak fajna, że zawróciliśmy i przejechaliśmy ją jeszcze raz. :mrgreen: :mrgreen: :winner:
Krajobraz zaczął zmieniać się nam na chorwacki. Pojawiły się drzewa oliwne, wypalone słońcem skały. Mniam, mniam (w sensie, że wszystko takie cudowne, nie w sensie, że jedliśmy drzewa i skały) :mrgreen:
10
Zalogowaliśmy się w apartamencie z niesamowitym widokiem na morze. Poszliśmy zrobić zakupy, a w nocy odbyły się atrakcje nie opisywane w żadnych przewodnikach, zaserwowane nam przez właścicielkę kwatery.:bang:
11 11a
wtorek 
dni pobytowe: Senj 
Wreszcie można było się rozejrzeć, gdzie my właściwie przyjechaliśmy. :mrgreen:
Senj to senne portowe miasteczko, położone w zatoce, nieopodal wyspy Krk, ocienione dwiema wielkimi górami i narażone na silne wiatry termiczne noszące (w)dźwięczną nazwę – bora, które dały nam się mocno we znaki nieco później. :mrgreen: Senj jest idealne jako pierwszy przystanek noclegowy w Chorwacji, jeśli nie mknie się na Istrię.
Pierwszego dnia stało się to co stać się musiało. Poszliśmy moczyć się w morzu. Ciepłe było jak zupa. Oczywiście musieliśmy też spożyć owoce morza w dużych ilościach – pycha. :mrgreen:
11b 11c 11d
W nocy wiał bora. Co ten wiatr robi ze wszystkim co na drodze napotka to makabra. :bang: Wszystko co niedbale zostawiliśmy na zewnątrz uczyło się latać, czyli ręczniki, szklanki, talerze i inne takie – niestety ręczniki jako jedyne ogarnęły sztukę latania, szklanki i talerze okazały się za tępe – zupełnie jak noże. Większość tego towaru wylądowała w ogrodzie właścicielki, której nie omieszkaliśmy nieco ochrzanić za brak uprzedzenia o tego typu atrakcjach nocnych. Szczególnie szczęśliwa była June, której ręcznik trafił w jedyną kałużę jaka była w okolicy. :bang:
Powinni w Senj wieszać wielkie tablice z ostrzeżeniem: UWAGA BORA. Schowaj wszystko!
Środa
Dzień wycieczkowy. Poszliśmy pobrykać po drogach chorwackich, w poszukiwaniu zakrętów. Droga, która się przemieszczaliśmy była jednak pełna niespodzianek. Nie dość ze słońce robiło swoje zwykłe myki czyli raz oślepiało, a raz znikało i w cieniu nie było kompletnie nic widać, to droga posiadała na sobie jakiś grysik, który prześlicznie stawiał miaty bokiem na zakrętach. :mrgreen: Adrenalina nieco skakała, bo zasuwaliśmy szybko, nie bardzo widząc gdzie, no i większość czasu boczkiem. :cool: W celu ukojenia nerwów wykonaliśmy pitstop pod jakimś kościołem, wyznania nieznanego. Wiemy tylko tyle, że wyznawcy zajmowali się posiadaniem mózgów w słojach przy studni (Kościół Frankesztański?). Nie wiedzieć czemu jednak pobyt w kościele z mózgami nas uspokoił i mogliśmy pokonywać szaloną drogę dalej. :mrgreen: :mrgreen:
11e 11f
W międzyczasie pozowaliśmy do reżyserowanego jak zwykle wytrwale i precyzyjnie przez Miszę gurpenseksu. :mrgreen: :kciuk:

12

Po południu udaliśmy się do Jablanacu gdzie okazało się, że Dżiuniory znają genialna zatoczkę. Należało się tam oczywiście przekąpać. Plaża płatna, pan z brzuszkiem skasował od nas po 10 Kuna. Ale warto było. Ci którzy weszli do wody ignorując zagrożenie jeżowcowe oraz kamieniste dno z uciechą oglądali gimnastykę prezentowaną na brzegu przez tych, którzy pragnęli uniknąć jeżowców. Miał miejsce także abordaż na samotna łódkę, z której odbył się konkurs skoków pełnych gracji. W założeniu miały być na główkę, wyszły nieco inaczej. :mrgreen:

13 13a 13d 13e

Po kąpieli udaliśmy się zaspokoić głód na ulicę Karoliny i poznaliśmy szalonego kelnera… Pokochał nas z miejsca, demonstrując sztuczki magiczne, takie jak espresso na sznurku wylane na Mistrzynię, wybuchowy keczup, sok winogronowy zamiast rakii. :mrgreen:
Wszystkie sztuczki zostały zademonstrowane na Mistrzyni i pod koniec kolacji miała już lekkie lęki. :cool:
13f 13g
Czwartek
start: Senj
dystans dzienny: max 290 km
Senj -> Karlobag -> Zadar 160 km
Zadar -> Pakostane -> Sibenik -> Primosten -> Trogir 130 km
trasa dnia 270 km
Wyruszyliśmy w kierunku Zadaru, który powitał nas rozgrzanym białym kamieniem i przyjaznym parkowaniem blisko centrum, niesamowitą ilością palm (trochę innych niż nasza d”gaula’owska), czarującą starówką zawierającą gigantyczny słoneczny zegar oraz fortepian, na którym gra morze. Starówkę Zadar ma godną zobaczenia, jest wielka, biała i napakowana zabytkowymi budowlami. Było do tego stopnia gorąco, że czołgając się po rozgrzanych kamieniach stwierdziliśmy, iż należy zrobić zakupy pamiątkowe, co było kusząca perspektywą, bo w sklepach była klimatyzacja. :mrgreen: Wejścia do przybytku handlu odmówił Dżunior ponieważ jako podkład muzyczny do zakupów występowała lady Gaga czego nasz dzielny turboDzunior, podobnie jak jajek, znieść nie mógł. :mrgreen:
14 14b 14c 14d 14e 14f 14g 14h 14k
Po spożyciu posiłku, lodów, obmacaniu drzewka oliwnego, nabyciu wina :mrgreen: udaliśmy się obadać kwatery. Oczywiście po drodze była myjnia, no i nie bylibyśmy sobą gdybyśmy jej nie odwiedzili. :mrgreen:

15

Kwaterka pod Trogirem w miejscowości Poljicia okazała się zostać naszą ulubioną ze względu na fakt posiadania basenu na wyłączność, do którego część wycieczki musiała wleźć od razu. :mrgreen: Część towarzystwa pojechała oglądać Trogir by night i do szaleństw basenowych dołączyła później.
Opis wycieczki Trogir by Night by Misza – comming soon.
A ogólny ciąg dalszy nastąpi :mrgreen: